24 August, 2015

Hanoi - 1

Jest więcej niż jedno Hanoi.  
Jedno, zupełnie nieznośnie w swojej fizyczności, drugie wyobrażone i nasączone romantyzmem.  
Na początku jednak, kiedy tylko przylecieliśmy, jedynym uczuciem, które dominowało, była chęć ucieczki.  Cała „cywilizacja” i cieszących się nią ponad 7 milionów mieszkających tu ludzi, powodowała taki hałas i bałaganze ciężko było uwierzyć ze to wszystko jest naprawdę. Zwłaszcza, że przenieśliśmy się wprost z „ascetycznego” Nepalu.  

Jednak to właśnie tu, przynajmniej na jakiś czas udało nam się oderwać od bycia jedni z milionów turystów i „podróżników” włóczących się po Azji.  
W Hanoi dzięki przyjaciołom zostaliśmy „zaadoptowani” przez lokalną rodzinę i znaleźliśmy pracę.  Było to jednym z najbardziej wartościowych doświadczeń w całej podróży. To właśnie tu mogliśmy uzyskać namiastkę odpowiedzi na pytanie - co by było gdybyśmy się właśnie tu urodzili? Jak mogłoby wyglądać nasze życie?  

Będąc jeszcze w Hanoi nigdy nie podejrzewałbym ze będę tęsknić za jedzeniem na ulicy, kawą nad brzegiem jeziora o poranku, jazdą do pracy pomiędzy milionami skuterów i powrotem w wieczornych korkach. Tęsknic za mgłą i siąpiącym deszczem, skrętem w lewo na rogu Xa Dan, za Ca phe Trung, Bia Hoi, Bo Bia, zachodem słońca i grillowaną kukurydzą na moście Long Bienczy papierosami o północy pod mauzoleum Ho Chi Minh.  
No i jeszcze za domowym obiadem, którym częstował nas zawsze tato L.  I wszystkimi wspaniałymi przyjaciółmi, których tam pozostawiliśmy 

-------------- 

There is more than one Hanoi.  
One - unbearable in its material form. And the second one imaginary, soaked in romanticism. 
At the beginningwhen we arrived, the only feeling that prevailed was a desire to escape. The whole 'civilization' of more than 7 million people enjoying their lives here caused such a noise and mess that it was hard to believe that all what we see is real. That feeling was supported especially because we came to Hanoi directly from 'ascetic' Nepal. 

But it was here, at least for a while, that we were able to break it through and escaped the feeling of being marked as one of the millions of tourists and 'adventurous' travellers wandering through Asia. 
There, thanks to our friends we were 'adopted' by a local family, we've got a job and it felt just like at home. 
For me this was one of the most valuable experiences throughout the whole trip in Asia. It was here that we could get a hint of an answer for questions like - what would happen if we would be born here? how could our life look like?  

While being still in Hanoi, I would never suspect that I would miss not hygienic street food, coffee on the shores of the West Lake at the dawn, driving to work together with a millions of other scooters and evening returns in  constant traffic jams. I will miss fog and drizzling rain, turning left at the corner of Xa Dan, Ca phe Trung, Bia Hoi, Bo Bia, watching sunset and eating grilled corn on the Long Bien bridgeor having a midnight cigarette in front of Ho Chi Minh mausoleum. 
And especially missing our adoptive family and home made dinners, that dad of L. always offered to usAnd generally all the great friends that we have left there. 



Hanoi

Hanoi

Hanoi Hanoi

Hanoi

Hanoi

Hanoi

Hanoi

Hanoi

Hanoi

Hanoi

Hanoi

Hanoi

Hanoi

Hanoi Hanoi

Hanoi

Hanoi

Hanoi

Hanoi

No comments: